Uwaga! Blog zawiera treści przeznaczone dla osób, które ukończyły (co najmniej) 16 rok życia! Strona zawiera opowiadania z dokładnym opisem męsko-męskiego seksu, tak więc przeglądasz ją na własną odpowiedzialność. Blog przeniesiony z shuunaka-yaoi.blog.onet.pl

piątek, 23 sierpnia 2013

One Shot: Tiramisu

Szara Strefa, przez Boga zapomniana... Czyli tam gdzie Diabeł mówi dobranoc.

Ponowne przeprosiny z mojej strony raczej nie mają już sensu. Im częściej się przeprasza, tym samo słowo "przepraszam" ma mniejszą wartość. Na moje usprawiedliwienie mogę jedynie powiedzieć to, że nie miałam weny, a pisanie "na siłę" mnie nie satysfakcjonuje. Wolę dodać tutaj coś, co uważam za dobre, a nie półprodukt ;) Zapraszam do czytania!

~*~

Tytuł: Tiramisu
Pairing: Ruki x Uruha (the GazettE)
Gatunek: OneShot, fanfiction
Rating: +18
Ostrzeżenia: Fick jest kontynuacją "Moja Gitara", ale nie jest to raczej jakieś specjalne ostrzeżenie, a zwykła informacja ;)

Całe szczęście udało mu się w porę ewakuować z domu. Gdyby posiedział tam jeszcze chwilę, teraz nie byłby w drodze do cukierni, tylko do sklepu muzycznego. Sam nie wiedział, po co wziął ze sobą Uruhę. Może po to, aby ktoś mu towarzyszył albo chciał go uchronić przed lenistwem Aoi’ego? Na szczęście pogoda dopisała, tak więc mogli pospacerować po okolicy dopóki nie wymyślą co dalej.

— Ruki, to jakie ty lubisz ciastka?
— Eee… co?
— No… powiedziałeś, że idziemy po ciastka, bo te co są w domu ci nie smakują. — Uru zrobił zdziwioną minę.
— Aaa... To o to chodzi. Chciałem po prostu jak najszybciej wynieść się z domy póki jeszcze mogłem. —  zaśmiał się.
— Aha. W takim razie dzięki, że mnie zabrałeś.
— Nie ma problemu. — uśmiechnął się —  A może w drodze powrotnej wpadniemy do tego nowego centrum handlowego? Przydałyby mi się jakieś nowe ciuchy.
— Nie ma sprawy, może i ja znajdę coś dla siebie. — aż mu się oczy zaświeciły na samą myśl o zakupach.

Po półgodzinnym maszerowaniu ulicami Tokyo, w końcu dotarli pod wymarzoną cukiernię. Zatrzymali się na chwilę przy dużej szybie, za którą widniała gablota z rozmaitymi ciastami i ciasteczkami. Wchodząc do środka zauważyli, że dzisiaj jest stosunkowo mały ruch, a lokal niemalże świeci pustkami. Pomieszczenie było ładnie urządzone. Ściany w kolorze kawy z mlekiem, a na nich wymalowane wzorki w kształcie najprzeróżniejszych łakoci. Od połowy w dół wyłożone były drewnianymi, ozdobnymi panelami. Aż ślinka cieknie od samego patrzenia. Cukiernia ta jest jedną z najlepszych i najpopularniejszych jakie można znaleźć w całym mieście, a to za sprawą cosplay’u, który jest nieodłącznym elementem wizerunku pracujących tam kelnerek i kelnerów. A ludzi do tego ciągnie. Wszędzie stały stoliki, najczęściej czteroosobowe. Co kawałek można było natknąć się na jakąś roślinkę czy to większą, czy mniejszą, grunt że idealnie pasowały do wystroju. Naprzeciwko drzwi stał kontuar, za którym stała młoda dziewczyna. Widząc siadających chłopców podeszła do nich i uśmiechnęła się podając karty z Menu.

— Dzień dobry, mam na imię Miko i dziś będę panów obsługiwać.
— Dobry. — odpowiedzieli równocześnie.
— Jeśli panowie coś sobie wybiorą, proszę mnie zawołać.

Po tych słowach odeszła i zajęła się swoją dotychczasową pracą. Uruha spojrzał zdziwiony na Ruki’ego jednak nic nie powiedział. Matsumoto nie zwrócił na to uwagi albo po prostu udawał, że nie widzi. Skinął ręką na kelnerkę.

— Co mogę panom podać?
— Poproszę herbatę jaśminową i kawałek cista czekoladowego.
— Dobrze. — uśmiechnęła się — A dla pana?
— Hmm… a co mi polecisz? —  spojrzał na dziewczynę spod grzywki uśmiechając się przy tym w niesforny sposób.
— J-ja? Etto… Może ciasto truskawkowe?
— Może jednak nie? — skrzywił się na myśl o truskawkach — Wiesz co? Wezmę jednak tiramisu. To wszystko.

Dziewczyna trochę się speszyła i zarumieniona odeszła. Nie minęła chwila, a chłopcy dostali swoje zamówienie. Jedli w przyjemnej atmosferze, cały czas śmiejąc się i przekrzykując nawzajem, oczywiście pod czujnym okiem wszystkich żeńskich spojrzeń, lecz nie zwracali na nie większej uwagi. W pewnym momencie Uruha podniósł się z krzesła i ruszył w kierunku łazienki.

— Zaraz wracam.

Ruki siedział sam już od dobrych dziesięciu minut. Szczerze, to zaczynał się już nudzić. Ile można siedzieć w łazience? No dobra, nieważne, że w domu siedzą po pół godziny jak nie dłużej, ale to przecież jest toaleta publiczna, co tu można tyle robić? Oparł brodę na dłoni i z nudów zaczął bawić się ciastem. Na jego nieszczęście kawałek owego łakocia spadł mu z łyżeczki, brudząc koszulę i spodnie.

— Świetnie! Po prostu bosko... Mam nadzieję, że ta plama zejdzie. — mruczał pod nosem.

Ruszył w kierunku łazienki. Wszedł do środka i podszedł do umywali. Nagle, jakby rażony prądem, zatrzymał się w pół kroku. Z jednej z kabin dobiegły go ciche jęki i westchnienia. Zwrócił się w ich kierunku. To musiał być Uruha… Nikt inny przecież nie mógł tutaj wejść, bo by go widział. Bez wahania otworzył drzwi ostatniej kabiny i stanął jak wryty. Jego oczom ukazał się osobliwy widok, a mianowicie stojący do niego tyłem Takashima. Nie byłoby w tym może nic dziwnego gdyby nie fakt, że dźwięki jakie wydawał ewidentnie świadczyły o tym, że się masturbował.

— Hmm… samemu to ci nie jest jakoś tak smutno? — zapytał ponętnym głosem wokalista.

Gitarzysta odwrócił w jego kierunku głowę i przechylił ją lekko w bok. Uśmiechnął się,  po czym odwrócił się do niego całkowicie. Złapał go za rękę i wciągnął do toalety, zamykając za nim drzwi. Spojrzał na jego tors i ubrudzoną od ciasta koszulę. Przesunął po niej palcem i uśmiechając się łobuzersko, przejechał nim po szyi blondyna. Pochylił się i powoli zaczął zlizywać smakołyk, przy okazji rozpinając kolejne guziki jego koszuli. Z początku chciał go odepchnąć, ale zrezygnował, kiedy jego sutek znalazł się w ustach kolegi. Oparł się o ścianę, pozwalając gitarzyście kontynuować i dając równocześnie nieme przyzwolenie na więcej. Już po chwili poczuł miękkie usta na swoich i zatopił się w ich słodkim smaku. Polizał wargi szatyna, na co tamten uchylił usta pozwalając tym samym, aby jego język wtargnął do środka rozpoczynając dziki taniec o dominację. Całowali się tak długo, dopóki nie zabrakło im powietrza. Uruha spojrzał na, brudne od ciasta, spodnie kolegi. Przykucnął tuż na wysokości krocza wokalisty i zaczął zlizywać z nich krem. Pozornie mało pobudzające poczynania chłopaka, podnieciły blondyna. Poczuł jak robi mu się ciasno w spodniach i nie tylko on. W kabinie dało się słyszeć zgrzyt suwaka i już po chwili wokalista jednego z najpopularniejszych zespołów w Japonii, stał w samej bieliźnie, ze spodniami na wysokości kostek. Szatyn podniósł się z klęczek i ponownie wpił się w  jego usta. Jego ręka powędrowała na krocze kolegi zaczynając je masować. Zahaczył jednym palcem o materiał bokserek i kolejnym, aby już po chwili ujrzeć męskość Rukiego w całej okazałości. Popchnął go ręką tak, że tamten usiadł na sedesie. Uklęknął między jego nogami i wziął jego członka w usta. Błądził językiem po całej jego długości, przysparzając tym samym Matsumoto o przyjemne dreszcze w lędźwiach. Wsunął go sobie głębiej do ust, mrucząc przy tym gardłowo. Poruszał głową rytmicznie co jakiś czas zmieniając tempo, zataczając niekiedy językiem kółeczka na żołędzi. Z ust wokalisty dało się słyszeć ciche jęki, a on sam wplótł swoją dłoń we włosy szatyna. Wybrał odpowiednie dla siebie tempo i już po chwili wprawnych pieszczot gitarzysty doszedł wprost do ust klęczącego chłopaka tłumiąc jęk, jaki chciał sie wydobyć z jego gardła. Tamten połknął wszystko od razu, a mała stróżka nasienia wypłynęła z kącika jego ust. Blondyn sięgnął jego warg i złączył je w, kolejnym tego dnia, pocałunku. Zlizał z jego ust słonawą substancję, nie zaprzestając pieszczoty. Już po chwili Takashima pozbył się zbędnej garderoby, zostając w samej koszulce. Chciał usiąść na kolanach Rukiego, ale tamten go powstrzymał.

— Musimy cię przygotować. Wiesz, że bez tego będzie bardziej bolało.
— Wiem, ale nie mamy na to czasu. W cukierni pewnie się już zastanawiają gdzie jesteśmy.
— Jesteś tego pewien? — spytał, nie przerywając masowania jego pośladków.
— Tak. A teraz pieprz mnie, bo się rozmyślę.

Po tych słowach Matsumoto złapał Uruhę za nadgarstki i pociągnął tak, że tamten usiadł na nim okrakiem. Chwycił go za pośladki, odrobinę uniósł i wszedł w niego od razu do samego końca. Stłumiony przez dłoń chłopaka krzyk rozniósł się po całej łazience. Oparł czoło o bark wokalisty, a z oczu pociekły słone łzy, które Ruki od razu zlizał. Nie poruszał się, chcąc choć trochę uśmierzyć cierpienie szatyna. Wpił się zachłannie w jego usta, by ten zapomniał o bólu. Wziął w dłoń jego męskość i zaczął ją stymulować, aby dać mu jak najwięcej przyjemności. Podziałało. Już po chwili z ust chłopaka dało się słyszeć pierwsze, ciche jęki, westchnienia i pomruki. Kouyou zarzucił swoje ręce na szyję blondyna i poruszał biodrami raz szybciej raz wolniej. Odszukał jego usta i wpił się w nie, zaczynając tym samym drapieżny pocałunek pełen pragnienia i pożądania. W pewnym momencie Takanori uderzył wprost w prostatę chłopaka, wyrywając tym samym z jego ust jęk przyjemności i poczuł drżenie całego ciała partnera. Czując, że ten jest bliski spełnienia jeszcze bardziej przyśpieszył ruchy, sprawiając tym samym, że szatyn dosłownie wił się na jego kolanach. Parę mocniejszych pchnięć wystarczyło, by Kouyou odchylił się do tyłu, a z jego ust dało się słyszeć jęk oznajmiający światu jego spełnienie. Ruki czując jak ten zaciska się na jego członku, nie wytrzymał i doszedł w nim. Jego nasienie wypełniło szatyna, a kiedy powoli się z niego wysunął, po jego udach pociekła biała substancja. Przez chwilę siedzieli w bezruchu, przytulając się w ciszy pozwalając, aby ich oddechy się uspokoiły, a serca unormowały swój rytm. Ruki bardzo delikatnie starł papierem spermę, która zdążyła się ze sobą wymieszać, a następnie pomógł gitarzyście doprowadzić się do porządku. Cmoknął go jeszcze w usta i sam dokończył się ubierać. Już po chwili wyszli z łazienki jak gdyby nigdy nic i poszli zapłacić należność za swoje zamówienie.

— Ał… — syknął Uruha.
— W porządku? Mówiłem, żeby cię przygotować… — zaczął Ruki, obejmując ramieniem wyższego od siebie chłopaka.
— Nie, jest dobrze... Pamiętasz co mówiłeś zanim poszliśmy do cukierni?
— …nie bardzo?
— Że po drodze wpadniemy do centrum handlowego... Słyszałem, że są tam świetne, duże przymierzalnie... — Kouyou wyszczerzył się do przyjaciela.
— Jesteś niemożliwy... Ledwo stoisz na nogach, a już chcesz więcej?
— No, a jak? A tak po za tym, to dobrze sobie radzę. Patrz… Jeden krok, drugi krok. Dam radę, a teraz chodź. — złapał blondyna za rękę i pociągnął w dobrze im znanym kierunku.

I tak oto obaj udali się w stronę nowo otwartego centrum. Jak się później okazało, te przymierzalnie naprawdę były fantastyczne. Miały nawet czerwone kanapy… naprawdę wygodne kanapy.