Szara Strefa, przez Boga zapomniana... Czyli tam gdzie Diabeł mówi dobranoc.
Muszę przyznać, że jestem z siebie zadowolona - w tak krótkim czasie publikuję nowego One shot'a :) Stwierdziłam iż nie ma sensu tyle czekać z kolejną publikacją, skoro frekwencja czytelników spada z każdym nowym postem co, nie ukrywam, mnie troszkę smuci. Widać długie przerwy nie służą temu blogowi... Postaram się poprawić i liczę, że coraz więcej osób tutaj zajrzy i pozostanie na dłużej. I co ważniejsze, że moje opowiadania, short story i one shoty przypadną im do gustu. Żeby niepotrzebnie nie przedłużać, chciałam przywitać Vive - dziękuję za dedykację i odwdzięczam się tym samym :)
~*~
Tytuł: Sesja Zdjęciowa
Pairing: Die x Shinya (Dir En Grey)
Gatunek: OneShot, fanfiction
Rating: +18
Długość: 4.713 słów
Długość: 4.713 słów
Ostrzeżenia: Brak.
A/N: Pisałam to bardzo, bardzo dawno temu... tak więc proszę o wyrozumiałość :)
A/N: Pisałam to bardzo, bardzo dawno temu... tak więc proszę o wyrozumiałość :)
„Nie poddawaj się, bo
drugiej szansy
możesz już nie
dostać…”
Od
jakiegoś czasu siedzieli w studio i czekali, aż rozpocznie się sesja
fotograficzna przygotowana specjalnie dla jednego z magazynów będących obecnie
„na topie”, czyli po prostu przepełnionego bzdetami, którymi faszerowane są
nastoletnie umysły. Innymi mi słowy, kolejny ciężki dzień. Do przybycia
fotografa mieli jeszcze trochę czasu, co każdy z nich skrzętnie starał się
wykorzystać. Kyo siedział rozwalony na kanapie i narzekał, że musiał tutaj przyjść
o tak nieludzkiej porze. „Jakby nie mogli przesunąć tej sesji o kilka godzin!”
Shinya siedział obok i piłował paznokcie, zupełnie nie przejmując się
zrzędzeniem wokalisty. Kaoru, jako lider, poszedł dogadać szczegóły sesji przy
okazji zabierając ze sobą menagera, aby omówić kwestie finansowe. Toshiya nie przejmując się nikim i
niczym siedział sobie w fotelu czytając jedną z tych odmóżdżających gazetek.
Oczywiście tłumaczył się faktem, że chce tylko sprawdzić czy nie napisali
czegoś na ich temat. Die nie mogąc dłużej wytrzymać tej przytłaczającej
atmosfery postanowił rozprostować kości.
—
Idę do automatu. Coś ktoś chce?
—
Możesz przynieść wodę, umieram z pragnienia. — powiedział Toshiya.
—
To ja też chcę… — burknął Kyo — Albo nie! Królestwo za kawę! — zawył nadal
obrażony wokalista.
—
A dla ciebie, Shin-chan?
—
Odtłuszczone Latte, bez cukru, z różową posypką. — odpowiedział nie
zaszczycając czerwonowłosego spojrzeniem, nadal zawzięcie piłując paznokcie — A,
i możesz przynieść mi jakieś ciastko.
—
A może frytki do tego?
Nie
doczekawszy się odpowiedzi wzruszył ramionami i zniknął za drzwiami. Po drodze
miał nadzieję spotkać Niikure, aby dowiedzieć się czegoś o ich dzisiejszej
sesji. Był ciekaw czy będzie to normalna sesja czy kolejna z serii pt. „Mroczni
i Seksowni”. W sumie było mu to obojętne, ale dobrze wiedzieć na co się
przygotować. Psychicznie ma się rozumieć. Przypomniał sobie również, że po
powrocie do domu musi sprzątnąć mieszkanie, bo jeśli wpadłby tam sanepid, to by
mu je chyba zamknęli. Będąc kompletnie zamyślonym, nie zauważył Lidera
wyłaniającego się zza zakrętu. Zderzenie było nieuniknione.
—
Sumimasen! — powiedzieli jednocześnie.
—
Die? A ty gdzie już uciekasz? — zapytał rozbawiony Kaoru.
—
Hahaha… Gdybym mógł, to już by mnie tu nie było, uwierz mi. Ale konsekwencje
tegoż niegodziwego czynu jakie byś mi później zaserwował skutecznie mnie
powstrzymują. I chyba nie tylko mnie. A odpowiadając na twoje pytanie… Do
urządzenia zwanego automatem z napojami i żywnością. Coś czuję, że tylko on
może mnie dziś uratować. — Niikura pokręcił głową z rozbawieniem — Też coś
chcesz? Jak widać robię dziś za „hosta”. — poruszył brwiami, robiąc przy tym
zabawną minę, na której widok lider nie mógł się nie roześmiać.
—
W sumie to mogę się z tobą przejść.
Dalszą
drogę przeszli w milczeniu mijając po drodze technicznych, kilku członków
innych zespołów, jak i paru nieznanych im osobników. W końcu czemu się dziwić,
przez ten budynek przewija się codziennie kilkaset ludzi. Jedni wracają, inni
nie. Kiedy doszli do celu, Die zaczął przeszukiwać kieszenie w celu znalezienia
jakiś drobnych. Po chwili stwierdził jednak, że takowych nie posiada i spojrzał
błagalnym wzrokiem na kolegę po fachu. Kaoru pokręcił zrezygnowany głową i
bezgłośnie powiedział „I tak mi oddasz.” Chłopak udając, że tego nie zauważył,
zabrał szybko wszystkie drobne z jego portfela i począł wrzucać je do automatu.
Wyciągnął cztery butelki wody, robiąc miejsce czarnowłosemu. Gdy maszyna wydała
mu resztę, ruszył do automatu z kawą. Wziął czarną dla Kyo i latte dla
perkusisty. Upewniając się, że lider rozmawia teraz z kimś z biura, sięgnął
jeszcze po ciastko truskawkowe. Zginie marnie za roztrwonienie bilonu
gitarzysty, ale jego zdaniem warto było.
—
Die, coś ty tam nakupował?
—
Tylko niezbędne rzeczy. — już chciał się odwrócić, kiedy to chłopak zajrzał mu
przez ramię.
—
I twoim zdaniem ciastko truskawkowe z bitą śmietaną jest tą niezbędną rzeczą? —
jego starannie wyregulowana brew uniosła się ku górze, ewidentnie wyrażając
powątpiewanie.
—
Ano… Shinya chciał.
—
Uuu... Daisuke się zakochał?
—
Nie wiem o czym mówisz! — warknął nazbyt nerwowo czerwonowłosy odprowadzony
śmiechem Kaoru.
Po
powrocie do garderoby od razu wręczył Shiny’i jego „zamówienie” i próbował
uspokoić Kyo, któremu nie dało się powiedzieć, że kawę przyniesie lider.
Wokalista uparcie przeszukiwał gitarzystę nie dając wiary jego słowom i skamląc
przy tym, że jak tak dalej pójdzie to kofeina wyschnie z jego żył, co spotkało
się oczywiście z ogólnym rozbawieniem. Na szczęście przed gniewem blondyna
uratował ich Kao, który wręczył mu kubek z kawą i kazał się w końcu zamknąć, bo
chce powiedzieć czego się dowiedział. Okazało się, że dziś czeka ich sesja w
typowym stylu Visual Kei. Nie minęła chwila, a pojawił się asystent fotografa
informując ich, że muszą już iść się przygotować.
Kiedy
tylko się pojawili sztab wizażystów, fryzjerów jak i stylistów od razu wziął ich w obroty. Jak zwykle w takich sytuacjach każdego najpierw pomalowano i uczesano,
a następnie wręczono każdemu z nich odpowiedni zestaw ubrań.
—
Oh, jak to dobrze, że Kyo-sama jest dziś taki spokojny. I nie krzyczy… — szepnęła
jedna ze stylistek.
—
A czemu miałby krzyczeć? — podpytała druga, widocznie nie będąca w temacie.
—
Widać, że jesteś tutaj nowa. Ostatnim razem jak tutaj byli, Kyo-sama był w bardzo
złym nastroju i krzyczał, że nie ma ochoty zakładać sukienek.
—
Potem Kaoru-sama i Die-sama musieli go po całym studio z sukienką gonić, żeby
go w nią ubrać. Narobili rabanu w całym budynku i chyba nie było tutaj nikogo,
kto nie zostałby przez niego zbluzgany. Nie obyło się przy tym bez krzyków,
rozmazanego makijażu i poprawek u fryzjera… — dodała przechodząca tuż obok
fryzjerka — a ile śmiechu przy tym było… i pracy.
Po
około godzinie, każdy z członków Dir En Grey był już umalowany i gotowy do
sesji. Kyo został siłą wciśnięty w czarną tunikę, ciągnącą się aż do ziemi, z
długimi rękawami, wokół których owinięte były różowo-zielono-fioletowe żyłki i z
tak samo długim kołnierzem sięgającym łokci. Tunika od przodu została przecięta
na dwoje, od kolan w dół. Po lewej stronie widniał misternie wyhaftowany różowy
smok. Pod spód dostał czarne spodnie i buty z klamrami na koturnie. Do tego
jeszcze jedwabne rękawiczki, również w czerni. Fryzjerka spryskała mu włosy
różowym tonerem i zgrabnie upięła do góry. Do tego mocno podkreślone czernią
oczy i usta pociągnięte stalowo-szarą szminką.
Toshiya
dostał do ubrania coś na wzór granatowo-czarnego kimona, typowo kobiecego. Od
góry było jednak rozłożone, ukazując szyję i ramiona muzyka. W pasie
przewiązane obi i zawiązane na plecach. Rękawy sięgały nadgarstków i były
delikatnie rozszerzane u końca. Lewa, wierzchnia część owego stroju kończyła się wysoko nad
kolanem, natomiast prawa, będąc o wiele dłuższą, zwisała jakieś dziesięć
centymetrów nad podłogą. Do tego rajstopy w czarno-niebieskie pasy, glany z
klamrami w kształcie czaszek, czarna obróżka na szyi i tak jak w przypadku Kyo
— rękawiczki. Na serdecznym palcu prawej ręki miał srebrny pierścionek. Włosy
podpięte do góry, a kilkanaście pasemek zostało poskręcanych w delikatne loki.
Dopięto mu także kilka niebieskich, syntetycznych pasemek. Grzywkę pofarbowano
mu za to na granatowo. Oczy pomalowano na czarno, a usta podkreślono granatową
szminką.
Kaoru
miał na sobie czarną, lateksową tunikę z krótkim rękawem, zapinaną pod szyją,
sięgającą do kostek z rozcięciem ciągnącym się aż od bioder. Pod spodem miał
założone czarne, także lateksowe, spodnie i do tego buty na koturnie. Na
dłoniach miał skórzane rękawiczki bez palców, sięgające łokci. Końcówki włosów
pofarbowano mu na czerwono, nastroszono i podpięto do góry. Oczy pomalowano na
czarno, tak samo jak usta.
Shinya
został ubrany w czarną sukienkę z lateksu obszytą bordowym futerkiem przy
rękawach i dekolcie w kształcie litery V. Przód sukni sięgał nad kolana, tył za
to był do samej ziemi, ciągnąc się za blondynem niczym tren. Na klatce
piersiowej materiał został podpięty trzema złotymi klamrami. Rękawy nad
łokciami zostały uszyte z materiału zrobionego na kształt pajęczyny. Do tego
obróżka na szyję i wysokie, za kolano, lateksowe koturny. Włosy przefarbowane
na miedziano-szkarłatny kolor. Lewa połowa włosów uczesana została w grube,
przypominające te należące do porcelanowych laleczek, loki. Oczy pomalowane na
czarno, a usta muśnięte bordową szminką. Jego strój zdecydowanie przykuwał
najwięcej spojrzeń, nie tylko damskich.
Die,
który został wyszykowany jako ostatni, miał na sobie czarno-szary bezrękawnik z
futerkiem sięgającym aż po szyję. Pod spodem założoną miał czarną, przezroczystą
koszulkę z długim rękawem. Do tego krótkie spodenki z trzema paskami obitymi
ćwiekami, z czego jeden przeplatany srebrnym łańcuszkiem. Wysokie buty na
koturnie pod kolana, wydłużone o coś, co kształtem przypominało ochraniacze. Podobną ozdobę miał na łokciach. Do tego dostał jeszcze czarne,
skórzane rękawiczki bez palców sięgające nadgarstków. Jego czerwone włosy
potapirowano i za pomocą super mocnej gumy do włosów powyciągano we wszystkie
możliwe kierunki. Oczy pomalowane miał na czarno, a usta muśnięte bezbarwnym
błyszczykiem.
Po
około dziesięciu minutach zaprowadzono ich do specjalnie przygotowanej sali, w
której miała się odbyć sesja. Fotograf i jego pomocnik już tam na nich czekali.
Bez zbędnej gadaniny powiedział każdemu jak się mają ustawić i zaczął pstrykać
fotki, co chwila zmieniając zdanie, co do ogólnej koncepcji. Raz kazał stać im
daleko od siebie, raz blisko, raz patrzeć w obiektyw, a innym razem w różne
kierunki. Nie minęło pół godziny, a każdy miał już tego serdecznie dość.
—
No dobra chłopcy… Kaoru stań po lewej, bokiem. Zegnij trochę prawe kolano i
oprzyj prawą dłoń na biodrze. Patrz przed siebie… O tak, świetnie! — flesz
błysnął kilkukrotnie — Shinya podejdź do niego, odchyl się delikatnie bokiem…
nie bardziej w moją stronę, o tak. Złap boki sukienki i podnieś je trochę w
górę. — kolejne zdjęcia pojawiały się na ekranie laptopa stojącego nieopodal
— Aha, a teraz oprzyj ciężar ciała na
lewej nodze. Bosko! Die stań przodem do Shinyi. Ugnij lewe kolano... Tak… teraz
weź zahacz lewą dłoń na jednym z pasków, najlepiej tym najszerszym. Pochyl
delikatnie głowę i patrz się w buty Shinyi. — po pomieszczeniu rozszedł się
dźwięk migawki — Toshiya, podejdź do Die i stań do niego tyłem. Nie… Stań
trochę przed nim, bokiem do mnie, a tyłem do niego. Tak, stój tak. Puść dłonie
wzdłuż ciała, świetnie. I wysuń trochę w bok prawą nogę. Kyo, nie wykrzywiaj
się tak i stań pomiędzy nimi. Podnieś lewą rękę i złap za przód kołnierza, tak.
Ale nie patrz się tak na mnie jakbyś miał mnie zaraz zabić. — o ile to możliwe, spojrzenie wokalisty stało
się jeszcze bardziej mordercze niż przed chwilą, ale mężczyzna nic sobie z tego
nie robił, ba! zbył to nawet śmiechem — Spójrz odrobinkę w prawo… tak. A teraz
postaraj się przybrać znudzony wyraz twarzy. Stójcie tak chwilkę. Świetnie!
Mamy to! Dobra koniec na dzisiaj. Shinya, Die idźcie do garderoby poprawić
makijaż i chwilę odpocząć.
—
Po co? — spytali niemal równocześnie.
—
Jak to po co? Wasza wspólna sesja. Macie dziesięć minut.
—
Ale jak to wspólna sesja?! Nie było o tym mowy… — Shinya zaczął panikować.
—
Shin-chan, miałem wam właśnie o tym powiedzieć… — zaczął Kaoru.
—
Ale dlaczego akurat teraz?!
—
Bo wcześniej nie było czasu.
—
Musimy? Nie możemy tego przełożyć…?
—
Nie, nie możemy, bo nasz manager wziął już za to pieniądze, a teraz mnie nie
denerwuj i idźże wreszcie bo ci przerwa minie. — lider definitywnie zakończył
rozmowę.
Zdenerwowany
Shinya spojrzał na niego spode łba i obróciwszy się napięcie ruszył do
garderoby. „Jak ja mogę mieć teraz z nim
sesję…? On… będzie tak blisko, nie chcę by zauważył!” Zagryzł wargę. „Pewnie teraz myśli, że jestem na niego
wkurzony… albo, że zachowuję się jak
pieprzona Diva. Ale to przecież nie prawda!” Bił się z własnymi myślami. „Ale… ja tak bardzo nie chcę być teraz obok
niego. I tak już mi duszno po naszej wspólnej sesji, a co dopiero sam na sam…
Jeszcze zacznę się rumienić i będzie miał powody do swoich głupich żartów!”
Zacisnął dłonie w pięści. „Och, Die,
żebyś ty wiedział przez co ja muszę teraz przechodzić, ale zrozum… boję się
powiedzieć prawdę!”
—
Shinya-sama? — podeszła do niego jedna ze stylistek.
—
Czego?! — warknął nieźle już wkurzony blondyn, nie przejmując się zlęknionym
spojrzeniem kobiety.
—
J-ja przepraszam, że przeszkadzam… Aida-san kazał panu dać te ubrania, to na tę
sesję.
—
A, dziękuję… Połóż na krześle. — odetchnął kilkukrotnie, chcąc się uspokoić i
posłał wychodzącej kobiecie przepraszający uśmiech.
Potarł
palcami skronie wzdychając przy tym cierpiętniczo, po czym postanowił się w
końcu przebrać. Sięgnął po, jak się okazało, kolejną sukienkę i doznał szoku. Była
to stalowo-szara sukienka, sięgająca nie dalej niż do kolan. Cała była w
koronkach i falbankach, przeszyta srebrnymi nićmi i cekinami. Składała się z co najmniej trzech haleczek i
jednej połyskującej warstwy wierzchniej. Dekolt odsłaniający szyję i ramiona.
Rękawy sięgały niemal do kolan i były rozcinane od łokci w dół. Jednak tym co
sprawiło, że Shinya miał ochotę zamordować wszystkich, którzy mu tylko wpadną w
łapki, było rozcięcie z przodu sukienki. Aż się zapowietrzył, ale ponownie zerknął
na krzesło i z ulgą stwierdził, że jest tam jeszcze dodatkowy kawałek
materiału, który należało przypiąć z tyłu sukni. „Chociaż coś…” Do tego miał założyć czarne, podarte kabaretki i
wysokie koturny z klamrami po bokach. Po policzeniu w myślach do dziesięciu,
odpiął sukienkę którą miał na sobie i pozwolił, aby zsunęła mu się z ramion
opadając na podłogę. Szybko przebrał się w „nową” i od razu zabrał się za
zakładanie pończoch. Akurat ten moment wybrał sobie Die na wejście do
garderoby.
—
No, no… Shin-chan, ślicznie wyglądasz.
—
Zamknij się. — nie zaszczycił go nawet spojrzeniem, czuł jak pieką go policzki.
—
No co, tylko stwierdzam fakty…
Shinya
w końcu zapiął buty i spojrzał w kierunku czerwonowłosego. Zatkało go. „Kami-sama… Jaki przystojny!” Przez
dłuższą chwilę bezceremonialnie się na niego gapił, z szeroko otwartymi ustami.
Trzeba było przyznać, że Daisuke wyglądał niesamowicie. Miał na sobie lateksową
kurtkę ze skórzanymi elementami i ćwiekami. Sięgała mu za biodra. Do tego
spodnie typu bondage, także lateksowe i wysokie koturny sięgające kolan,
sznurowane z klamrami po bokach. Lecz tym, co najbardziej zaskoczyło blondyna,
była maska zasłaniająca połowę twarzy gitarzysty. Z początku przypominała
maseczkę, taką jak zazwyczaj noszą lekarze w szpitalu, z tą różnicą, że ta była
lateksowa z elementami skóry i ćwieków. Po dokładniejszym przyjrzeniu się, Shinya zauważył skórzany X pomiędzy oczami
chłopaka, który łączył się z przepaską na czole. Pod blondynem zmiękły kolana,
musiał usiąść. „O-on na serio bosko
wygląda… Jak prawdziwy demon!”
—
Wiesz, Shin-chan, mógłbyś już zamknąć usta. — powiedział. „Albo użyć ich do czegoś innego” Dodał już w myślach i uśmiechnął
się do siebie, lecz przez maskę nie było tego widać.
—
Ty… ja? Sesja… musimy… iść? — perkusista jeszcze nie doszedł do siebie po
przeżytym szoku.
Blondyn
już wstał, żeby dojść w miarę trzeźwo do drzwi, lecz Die widząc w jakim stanie
znajduje się chłopak, podszedł powoli do niego i stanął tuż za nim. Położył dłoń
na jego ramieniu i zaczął sunąć samymi opuszkami po delikatnej skórze na jego
szyi. Drugą ręką objął go w pasie i cofając się o kilka kroków do tyłu, usiadł
na krześle i posadził go sobie na kolanach. Shinya nie do końca kontaktując,
pozwolił robić ze sobą wszystko, na co tylko miał ochotę czerwonowłosy. Czuł
jak ręka gitarzysty wsuwa się pod jego sukienkę i krąży niebezpiecznie blisko
jego krocza. Wciągnął gwałtownie powietrze, kiedy Die dotknął go przez materiał
bokserek i zaczął delikatnie pieścić.
—
Die, nie… nie możesz… ach! Nie... Tak, nie…
—
Cii… Shin-chan, nie wmówisz mi, że tego nie chcesz.
—
Ja… — blondyn sam już nie wiedział czego chciał.
Tą
jakże intymną chwilę przerwało im pukanie do drzwi. Perkusista jak poparzony
wyrwał się z objęć Daisuke i popędził ku drzwiom. Nim dotknął klamki do środka
wszedł fotograf.
—
Gotowi?
—
Pewnie.
—
Tak! — chłopak odpowiedział aż nazbyt entuzjastycznie, biorąc pod uwagę jego
wcześniejsze zachowanie.
—
No to chodźcie już, bo czasu mamy mało… — powiedział zadowolony mężczyzna
ciesząc się, że nie będzie musiał na nich dłużej czekać.
Gitarzysta,
niczym wystrzelony z procy, ruszył przodem i jako pierwszy dostał się na salę,
w której mieli wcześniej sesję. Jednak wygląd zmienił się diametralnie. Na
podłodze leżały fioletowo-różowe materiały, tak samo na ścianach. Oświetlenie
także się zmieniło… Nie było to już czyste, białe światło. Niektóre z lamp
zostały zakryte czerwonymi, foliowymi nakładkami, aby atmosfera stała się
bardziej mroczna, choć blondynowi skojarzyła się raczej z nastrojem panującym w
burdelu. W rogu pomieszczenia dało się zauważyć karton z czerwono-czarnymi
materiałami, który po chwili został wyniesiony przez jakiegoś młodego
chłopaczka. Blondyn wszedł w głąb pomieszczenia i nie minęła chwila, kiedy to podbiegła do
niego jakaś fryzjerka i zaczęła prostować mu włosy, a następnie podpinać je w
dwa wysokie kucyki. Wpięła mu we włosy jeszcze mały kapelusik ze srebrną
czaszką i czarnymi piórkami. Następnie dokleiła się do niego wizażystka, aby
poprawić makijaż. Kiedy był już gotowy zawołał go fotograf.
—
No dobra… Jest to wasza wspólna sesja. Ma być bardziej wyzywająca i drapieżna
niż ta poprzednie, dlatego też musicie się postarać.
Shinya
przełknął ślinę. Nadal czuł podniecenie po tym, co zaszło między nim, a Daisuke
w garderobie. Nie było to zbyt komfortowe biorąc pod uwagę fakt, że mają teraz
mieć robione zdjęcia.
—
Shinya, najpierw porobimy tobie kilka fotek, potem Die. Usiądź na ziemi na
kolanach, bokiem. Żebyś równocześnie siedział i na podłodze, i na swoich nogach…
Tak, przodem do mnie. — błysnął flesz — Teraz oprzyj się na lewej ręce… Połóż
ją na ziemi i zrzuć na nią ciężar ciała. Świetnie. Teraz opuszkami prawej dłoni
dotknij szyi. Patrz się w obiektyw. Nie ruszaj się. — ponownie błysnął flesz — Teraz przesuń palce do ust… Ok, teraz uchyl usta
i wsuń delikatnie jeden palec… Bosko! Uśmiechnij się delikatnie… Nie, nie
zabieraj ręki. Świetnie! Teraz taki bardziej drapieżny uśmiech.
„Uh! Niech to się
skończy… Błagam! Gdyby Die nie zaczął mnie dotykać, to bym teraz nie był taki
podniecony… Kuso, nawet te głupie pozy coraz bardziej mnie podniecają!”
—
Teraz uklęknij, oprzyj się na prawej ręce, a palce lewej zegnij tak, jakbyś
miał kogoś podrapać, drapieżnie… Świetnie! — kolejne zdjęcie pojawiło się na
laptopie — Dobra. Die, twoja kolej!
Czerwonowłosy
cały czas bacznie obserwował blondyna i zdążył się zorientować, że perkusista
naprawdę się nieźle podniecił. Uśmiechnął się do siebie, oblizując przy tym
usta. Kiedy mijał blondyna nachylił się w jego stronę.
—
Shin-chan, zostań tutaj…
Chłopak
nic nie powiedział, ale widać było, że chciał zwiać i wykorzystać swoją przerwę.
—
Dobra, stawaj na środku. Stań bokiem. Jeszce trochę w lewo… Teraz spójrz w tym
kierunku przez prawe ramię. Niech twój wzrok będzie beznamiętny. Ręce wzdłuż
ciała, tak! Świetnie zostań tak przez chwilę. Mam! Teraz obróć się przodem.
Zwróć się odrobinę w lewo. Zegnij prawą rękę, podnieś do góry tak żeby dotknąć
ramienia. Dłoń złóż w półotwartą pięść, świetnie… A lewą ręką podeprzyj tą
prawą, od dołu… Trochę tak od niechcenia, spójrz się prosto, w obiektyw. O
tak! Teraz usiądź na ziemi, zegnij prawą
nogę w kolanie i połóż na niej prawą rękę. Oprzyj się na lewej, patrz na mnie.
Ok. Teraz zegnij obie nogi… Prawą dłoń puść luźno, a lewą oprzyj na lewym
kolanie, tak żeby dłonią dotykać twarzy. Świetnie! Dobra, Shinya chodź tutaj!
Tanabe! Zmień oświetlenie, daj więcej czerwonych lamp! Akemi, zmień wystrój,
rozłóż te czerwono-czarne materiały. Jak to ich nie ma?! Kto je stąd zabrał?!
Przynieść je natychmiast, jak ja mam pracować w takich warunkach? Anko… popraw
im szybko makijaż!
Wszyscy
szybko zabrali się za wyznaczone im zadania, nie chcąc narazić się fotografowi.
Nie minęła chwila, a wszystko było zrobione.
—
Dobrze chłopcy, teraz stańcie obok siebie. Die stań za nim, połóż mu prawą dłoń
na lewym ramieniu i pochyl się nad nim. Shinya odchyl głowę delikatnie w prawo,
ale patrz się w obiektyw. Zegnij delikatnie jedną nogę, a dłonie zamknij w
piąstki na przedzie sukienki. Die pochyl się bardziej i spójrz mi prosto w
obiektyw. O, Świetnie! Teraz Shinya spójrz się gdzieś w bok! Ok. Teraz puść
prawą rękę luźno. Tak! Die teraz połóż mu lewą dłoń na lewym ramieniu, a prawą
ręką opleć go w pasie. Świetnie… Teraz Shin odwróć trochę głowę w jego
kierunku… Dobrze. — blondyn zadrżał, mimowolnie przypominając sobie to, co
robił z czerwonowłosym w garderobie. Chciał odegnać od siebie uporczywe myśli,
ale silne ramiona chłopaka skutecznie mu to uniemożliwiały. — Aoi, Yuu! postawcie
tutaj tą czarną kanapę! Ok, Die usiądź z lewej strony, bokiem do oparcia… Lewą
nogę postaw na kanapie. Oprzyj na niej lewą rękę. Shinya usiądź z drugiej
strony. Bokiem i oprzyj łokieć na podłokietniku. Patrz dyskretnie na Die-sama.
Ok. Teraz całkowicie usiądź na kanapie. Świetnie. Teraz uklęknij na niej, na
czworaka, bokiem do obiektywu. Patrz wyzywająco na niego. Die wyciągnij w jego
kierunku dłoń, zupełnie jakbyś chciał go pogłaskać. Spójrz się na niego. W tej
sesji jesteś demonem, który ma go kusić! Kusić! Wysil się! Shinya złap w zęby
jego palce, tak jakbyś przyjął jego wyzwanie. OK! Teraz wtul w jego dłoń swój
prawy policzek, świetnie! Pokaż, że chcesz do niego należeć!
„Uh! Ja cię koleś
zamorduję za to! Lepiej unikaj ciemnych uliczek i korytarzy, zemszczę się! To
co każesz nam robić powinno być karalne, ja już… nie mogę!” — skamlał w myślach, błagając
wszystkie świętości o koniec tej chorej sesji.
—
Dobra teraz uklęknij nad nim i przybliż swoją twarz! Graj, pokaż mi więcej
pożądania! Die, przesuń dłonią po jego plecach, tak! Zatrzymaj tam dłoń i pokaż
mi swój triumf nad nim! Świetnie! Mamy to! To powinno wystarczyć. Koniec na dzisiaj!
Wszystkim serdecznie dziękuję za współpracę.
Shinya
szybko wstał i nie zwracając w ogóle uwagi na fotografa, ruszył do garderoby. „Kuso! Jeszcze chwila i się spuszczę! Ugh!
Głupi fotograf!” Po wejściu do pokoju nie zawracał sobie głowy zamykaniem
drzwi na klucz — bo nikt przecież tutaj nie wejdzie. Usiadł na kanapie i wsunął
dłoń pod sukienkę. Chwilę pomęczył się, nim udało mu się zsunąć bokserki. Odchylił
głowę do tyłu i zaczął sunąć dłonią po swoim członku. Przymknął powieki, a jego
oddech stał się cięższy. Robiło mu się coraz bardziej gorąco, a cisza panująca
w pomieszczeniu, została zakłócona przez jego ciche jęki i postękiwania. Momentalnie
pod jego powiekami pojawiły się obrazy tego, co zaszło tutaj półtorej godziny
temu. Oblizał spierzchnięte wargi i pozwolił sobie puścić wodze fantazji. Nagle
poczuł czyjąś dłoń na swoim biodrze, a następnie usta pochłaniające jego
męskość. Przestraszony otworzył szeroko oczy i już chciał odepchnąć napastnika,
kiedy to zdał sobie sprawę, że to nikt inny jak Daisuke. Przez chwilę bił się z
własnymi myślami, nie wiedząc czy pozwolić mu kontynuować, czy też
kategorycznie to przerwać i zwiać stąd, lecz gorące usta na jego przyrodzeniu
skutecznie mu to utrudniały. Warknął gardłowo i pozwolił chłopakowi
kontynuować, odchylając przy tym głowę do tyłu i nieświadomie poruszając
biodrami, przy okazji wczesując dłoń w jego krwistoczerwone włosy. Uwielbiał je
kiedy nie były upaprane tymi wszystkimi kosmetykami do włosów, były wtedy
bardzo delikatne i przyjemne w dotyku, aż się chciało ich dotknąć i
przeczesywać długie pasma między palcami. W końcu miał ku temu okazję, ponieważ
nigdy wcześniej nie miał do tego sposobności. Tylko raz czy dwa, kiedy podczas
wygłupiania się na próbach poczochrał jego włosy w „akcie zemsty”.
Jego
ciche szepty z każdą chwilą przeradzały się w pojedyncze krzyki i nieskładne
zdania, o tym jak mu dobrze. Nie potrafił już na niczym innym skupić swojej
uwagi, niż na wilgotnym języku tak sprawnie zajmującym się jego penisem. W
pewnym momencie poczuł, jak chłopak zsuwa z niego całkowicie bokserki i wsuwa w
niego naśliniony palec. Jęknął przeciągle i aż wygiął się w delikatny łuk.
Daisuke nie czując zbytnich oporów dodał drugi palec i zaczął nimi poruszać. Co
jakiś czas krzyżował palce i rozsuwał je, aby jak najlepiej rozciągnąć
blondyna, w końcu nie chciał go skrzywdzić. Zbyt długo na to czekał i nie
chciał tego zniszczyć przez zbędny pośpiech czy swoje podniecenie. Kiedy
dołożył trzeci palec, wsunął go nieco głębiej trafiając tym samym w prostatę
perkusisty. Chłopak nie mogąc już znieść napięcia i gorąca, które rozlewało się
w dolnych partiach jego ciała, krzyknął i spuścił się wprost do ust gitarzysty.
Die spił wszystko łapczywie, a następnie wziął go na ręce i przeniósł na biurko
stojące nieopodal. Delikatnie ułożył na nim chłopaka, który jeszcze nie do
końca kontaktował po przeżytym właśnie orgazmie. Rozpiął swoje spodnie i kiedy
tylko uporał się ze wszystkimi falbankami u sukienki Shin’a, wszedł w niego
szybko i do samego końca. Dobrze rozciągnął blondyna, tak więc wiedział, że nie
zrobi mu krzywdy. Po garderobie rozniosło się zaskoczone sapnięcie,
przepełnione przyjemnością. Gitarzysta od razu zaczął się w nim poruszać, szybko
i mocno. Tego im obojgu potrzeba było teraz najbardziej, szczególnie po tych
kilkugodzinnych podchodach. Perkusista wił się pod nim w ekstazie, co chwila
wykrzykując jego imię. Czuł jak męskość Die’a całkowicie go wypełnia, to było
cudowne uczucie. Czuł go każdym mięśniem, każdym nerwem i zdecydowanie chciał
więcej. Gdyby to było możliwe, jeszcze bardziej rozszerzyłby nogi, chcąc
przyjąć go głębiej. Nie myślał nawet o tym, że ktoś może tutaj wejść. Dla niego
liczyło się tylko tu i teraz. Nie wiedząc co zrobić z dłońmi, zaczął jedną z
nich miąć sukienkę, a drugą przysunął do ust, by po chwili zacząć się w nią
wgryzać, aby nikt ich nie usłyszał. Co jak co, ale skandal nie jest im
potrzebny.
Gitarzysta
widząc to, pochylił się i wpił się łapczywie w jego usta, spijając tym samym
każdy krzyk i westchnienie rozkoszy. Pocałunek od samego początku był bardzo
namiętny i drapieżny, można by nawet pokusić się o stwierdzenie — wielce nieprzyzwoity. W pomieszczeniu dało się
słyszeć skrzypienie biurka, plask jaki wydają jądra uderzające o pośladki,
stłumione jęki Shin’a oraz mlaskanie spowodowane pocałunkami. Idealna muzyka
towarzysząca dwójce spragnionych siebie ciał.
W
ostatniej chwili świat zawirował blondynowi przed oczami. Krzyknął głośno imię
kochanka — zupełnie nie przejmując się tym, że ktoś może ich usłyszeć i
ponownie tego dnia doszedł. Przymknął oczy i dosłownie odleciał z przyjemności.
Chwilę po nim szczytował Die, lecz czując jak mięśnie kochanka się na nim
zaciskają nie zdążył wysunąć się z jego gorącego wnętrza i doszedł w nim. Kiedy
ochłonął powoli się z niego wysunął, a widząc, że ten po prostu zemdlał od
nadmiaru rozkoszy, uśmiechnął się i pokręcił głową z rozczuleniem. Ponownie
pochylił się i skradł mu delikatny pocałunek.
Kiedy
zaczął się budzić, pierwsze co do niego dotarło to to, że właśnie się pieprzył,
bo tylko tak można było nazwać ich dziki seks sprzed jakiegoś czasu. Kolejnym
był ten przyjemny ból w dolnych partiach ciała. Skrzywił się nieznacznie, ale
uśmiech rozjaśnił jego twarz, kiedy zobaczył, że Daisuke leży tuż obok niego na
kanapie. Teraz do niego dotarło, że kiedy on zemdlał gitarzysta musiał po nich posprzątać,
przemyć go i położyć na kanapie. Oparł się na łokciu i przeczesał, z
nieskrywaną czułością, szkarłatne pasemka chłopaka. Nachylił się i delikatnie
go pocałował. Posiedział tak kilka minut, rozmyślając o tym co zaszło i co
będzie kiedy ten się obudzi. „Rozejdziemy
się jak gdyby nigdy nic i już nigdy więcej do tego nie wrócimy, czy może jakoś
się to ułoży i… i my… może moglibyśmy
być razem?” Blondyn przygryzł opuchniętą od pocałunków wargę i przez chwilę
bił się z myślami. „Raz kozie śmierć!
Jeśli nie teraz, to już nigdy nie będę miał okazji powiedzieć mu co do niego
czuję! A nie chcę żeby myślał, że jestem łatwy i daję każdemu.” Pochylił
się, po czym szepnął wprost do jego ucha, będąc pewnym, że ten nadal śpi.
—
Kocham Cię, Daisuke. — przejechał dłonią po jego policzku — Ja… Od bardzo dawna
nie traktuję cię już tylko jako przyjaciela, jesteś kimś więcej. Znacznie
więcej. Za każdym razem kiedy byłeś w pobliżu moje serce zaczynało szybciej
bić, a oddech przyśpieszał. Byłem wredny, zachowywałem się jak pieprzona Diva,
bylebyś nie zobaczył co do ciebie czuję, bałem się. Bałem się, że nie czujesz
tego co ja i to będzie koniec naszej przyjaźni. — kilka słonych kropel skapnęło
na policzek gitarzysty — Och, gdybyś tylko czuł to, co ja, wszystko byłoby o
wiele łatwiejsze. — zamilkł na chwilę po czym kontynuował — To co zaszło… to
było idealne, nie mógłbym sobie tego lepiej wyobrazić. Każdy twój dotyk,
pocałunek sprawiał, że… — obrysował opuszkami palców jego rozchylone usta — że
kocham cię jeszcze bardziej.
Słuchał
go. Każdego jego słowa, a kiedy poczuł, że ten płacze miał ochotę wziąć go w
ramiona, przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale powstrzymywał
się, chcąc usłyszeć co jeszcze powie.
Wiedział jak czuje się blondyn, widział to jak bije się sam ze sobą kiedy tylko
był w pobliżu. Widział te ukradkowe spojrzenia, nieśmiałe uśmiechy i dziś…
Podczas dzisiejszej sesji widział w jego oczach czyste pożądanie. Czuł
dokładnie to samo. Dziękował wszystkim świętościom za tą sesję we dwoje, ale
coś czuł, że będzie musiał iść jutro osobiście podziękować liderowi. To więcej
niż pewne, że ten maczał w tym palce. Usłyszawszy już wszystko czego chciał,
uchylił powieki i z psotnym uśmiechem spojrzał na swojego Shin’a, jak zwykł go
nazywać od jakiegoś czasu w myślach.
—
Ja Ciebie też, Shin-chan.
Na
usta blondyna ponownie wkradł się uśmiech, a z oczu poleciało kilka łez. Szybko
otarł je wierzchem dłoni i przylgnął całym ciałem do rozgrzanego ciała
kochanka. „Teraz nie muszę się bać, że
mnie wyśmieje…”
—
Czemu płaczesz…?
—
Ze szczęścia Daisuke, ze szczęścia.
—
Czy teraz będziesz…? — blondyn położył mu palec na ustach, nie dając mu
dokończyć.
—
Sercem, ciałem i duszą.
Czerwonowłosy
spojrzał się na niego z błyskiem w oku i przesunął dłonią po jego ramieniu.
—
Czyli w domu mogę liczyć na powtórkę?
Po
tych słowach blondyn zaśmiał się i skradł mu kolejny pocałunek, będąc
szczęśliwym, że w końcu odnaleźli siebie nawzajem.